MENU
Jesteś tutaj:

Wiktor Widera i ul wielkopolski


Ul wielkopolski jest rówieśnikiem polskiej niepodległości odzyskanej po I wojnie światowej. Nowe państwo scalane z kawałków po trzech zaborcach stanęło przed koniecznością ujednolicenie mnóstwa aspektów życia i różnych systemów – od przepisów prawnych, przez szerokość torów kolejowych po walutę. Mieliśmy wielu wspaniałych patriotów, którzy podołali temu zadaniu. Także w pszczelarstwie los zesłał nam właściwego człowieka. Był nim urodzony w roku 1895 w Czechowicach na Górnym Śląsku Wiktor Widera.

Źródło: Wszechsłowiański Związek Pszczelniczy. W: Pamiętnik Wszechsłowiańskiego Zjazdu Pszczelniczego i Wystawy Pszczelniczej w Poznaniu 15-25. VIII 1929 R., s. 8.

Ten skromny, a jakże zasłużony dla polskiego pszczelarstwa człowiek, konstruktor dominującego obecnie w polskich pasiekach ula, nie doczekał się jak dotąd żadnej monografii ani obszerniejszego opracowania. Krótkie noty biograficzne i zdawkowe artykuły nie są proporcjonalne do jego zasług... Swoim tekstem staram się choć odrobinę uzupełnić tę lukę. Korzystałem przy jego opracowaniu głównie z przedwojennych numerów "Bartnika Wielkopolskiego", którego Widera był przez długie lata redaktorem i autorem. Obficie cytuję jego własne teksty, gdyż nasycone są tym charakterystycznym entuzjazmem dla pszczelarstwa, którego zapewne niejeden Czytelnik także wielokrotnie sam doznawał.

W rodzinie Widery pszczelarzyło się od pokoleń. Pasiekę miał jego dziadek i jego ojciec. Po latach Wiktor wspominał:

"Już od najmłodszych lat kocham się bardzo w pszczołach. Jako syn nauczyciela na wsi miałem przecież sposobność poznać dokładnie w pasiece ojcowskiej istotę pszczoły I pracę koło niej. Już jako chłopiec szkolny zbierałem i osadzałem samodzielnie roje, wyjmowałem z uli ramki z miodem do wytrząsania itd. "

Także pasieka dziadka wywarła na nim niezatarte wrażenie:

„Z jakim nabożeństwem patrzyłem w pasiece mojego dziadka, położonej w powiecie kluczborskim na G. Śląsku niedaleko Łowkowic, miejsca urodzenia ks. Dzierżona, na stare, ach bardzo stare barcie i oryginalne „dzierżony”

Nic dziwnego, że Widera kontynuował rodzinne tradycje. Nie tylko zresztą pszczelarskie, gdyż za przykładem ojca postanowił zostać nauczycielem i ukończył seminarium nauczycielskie. Lecz wybuch I wojny światowej zmusił go, jak wielu z jego pokolenia, do stawienia czoła innym wyzwaniom. Wcielony do armii niemieckiej poszedł na front. Zwiedził okopy pod Gorlicami i Verdun. Wrócił okaleczony. Kalectwo Widery okazało się jednak zbawieniem dla polskiego pszczelarstwa.

"Po ukończeniu swoich studjów musiałem brać udział w wojnie wszechświatowej. Kiedy w grudniu 1916 r. zostałem zwolniony jako inwalida, przyjąłem natychmiast posadę nauczyciela na wsi. Gorącem mojem życzeniem było spełnić swoje marzenie: założyć własną pasiekę. Z wakacyj wielkanocnych 1917 wróciłem od rodziców z dwoma obsadzonymi i jednym próżnym ulem poznańskim - to początek mojej pasieki. Od kolegi z sąsiedniej wsi kupiłem dwa, lecz słabe roje. W tym roku sprzyjało mi szczęście Wydały mi moje pszczółki przeszło dwa centnary miodu, najsilniejszy pień wydał sam prawie jeden centnar! Z zakupionymi rojami i jednym odłamkiem doprowadziłem pasiekę do 10 pni. To pierwszy rok mego samodzielnego bartnictwa. W jesieni 1917 zostałem przesadzony z B., powiat gostyński, do J., powiat rawicki, z okolicy dobrej dla pszczół w bardzo lichą."

„A pasieka? (...) już po dwóch latach, w jesieni 1919 r. liczyła blisko 80 rojów. A ule? Oczywiście najcudowniejsza mieszanina, naliczyłem wtenczas jakie 15 systemów. Kupowałem, co mi wpadło do ręki poza tym uruchomiłem swój własny warsztat stolarski, wyrabiając ule nadstawkowe, wzorowane na ulach amerykańskich, a później i ule książkowe Alberti'ego”

Ulowy miszmasz w pasiece Widery najlepiej oddaje podpis pod zdjęciem umieszczonym pod jego artykułem „Moja Pasieka” w „Bartniku Wielkopolskim” nr 6 i 7 z 1922

"W tyle, oparta o szczyt chlewa, stoi dwupiętrowa szopka pod słomą, w której się mieści 12 kószek Kanitza i ośm kószek lineburgskich. Ten domeczek (stos) po lewej stronie pasieki, składa się z sześciu uli książkowych, na rycinie można tylko trzy górne ule tego stosu spostrzec. Po lewej stronie od domku stoi w małej szopce ul książkowy na wadze. W dwóch szeregach, w środku ryciny, stoją ule amerykańskie (bez nadstawek). Przed tymi ulami stoi 12 uli systemu Oerstunga. Na rycinie można w lewym narożniku tylko pierwszy ul tego szeregu spostrzec. Za tymi ulami i po prawej stronie (na rycinie nie widać), stoi jeszcze około 20 uli różnego systemu."

Widera, zamieszkawszy nie na rodzinnym Śląsku lecz w Wielkopolsce, zaczął publikować na łamach "Bartnika Wielkopolskiego", miesięcznika wydawanego przez wielkopolskie stowarzyszenie pszczelarzy i udzielał się społecznie. Jego idee fix stało się jednak pragnienie znalezienia ula idealnego. Starał się być na bieżąco ze światowymi nowinkami:

"W niektórych z dwunastu czasopism pszczelarskich, które wtenczas prenumerowałem i w pewnych podręcznikach zachwala się ul systemu amerykańskiego, jako z góry dostępny, za najlepszy. Pragnąłem przecież mieć "tylko najlepsze" ule w swojej pasiece. Cóż więc prostszego jak to, że, znalazłszy nareszcie fabrykanta, który mi mógł ule dostarczyć, zamówiłem sobie 20 uli typu amerykańskiego (Langstrotha), w zarodni i w miodni mają po 10 leżących ramek normalnych. Ule mają tę wygodę, że można ramki z zarodem wstawić do magazynu miodowego, aby zapobiec rójce itd. "

Ale jak wielu pszczelarzy przed nim i po nim, kusiły go też inne rozwiązania:

"(...) zbogaciłem moja pasiekę o nowy system. Zachwala się często w Niemczech ul książkowy jako najlepszy, ponieważ ma pono łączyć zalety ula amerykańskiego i skrzynkowego. Musiałem więc naturalnie i ten ul wypróbować! Zamówiłem sobie u Gehrkego w Chojnicach 8 uli tego systemu."

Ale każdy system, który wypróbowywał, wydawał mu się niesatysfakcjonujący i nie dopasowany do warunków pożytkowych panujących w naszym kraju. Wszystkie te doświadczenia skłoniły Widerę do poszukiwania własnych rozwiązań. Ich ostatecznym wyrazem stał się wielkopolski ul nadstawkowy na ramkę 36x26 cm. Tak opisuje jego genezę i konstrukcję na łamach "Bartnika Postępowego" nr. 7/1927:

"Pracując w różnych pasiekach, zauważyłem, jak wygodną jest praca w ulach dostępnych z góry, jak mozolną i nieprzyjemną zaś w ulach szafkowych. (...) Zaprowadziłem dwa rodzaje uli nadstawkowych; jedne miały w zarodni i w nadstawce jednolite ramki szerokoniskie, wymiaru 36x22,3 cm, drugie zaś miały w zarodni 8 ramek wymiaru 42x27 cm, w nadstawce natomiast półramki."

Większe ramki nie znalazły jednak uznania Widery. Ramka 36x22,3 cm okazała się także niewystarczająca:

"Najwygodniejszym ulem jest więc ul nadstawkowy z jednolitemi ramkami w zarodni i nadstawce. Ramka wymiaru 36x22,3 cm okazała się w praktyce cośkolwiek za niska. Budowałem więc ule nadstawkowe, mając tak w zarodni jak i w nadstawce po 10 ramek, wymiar zewnątrz 36x26 cm".

Taka była więc droga do powstania najpopularniejszej obecnie ramki w Polsce i ula, który zdominował polskie pasieki. Teoretyczne założenia Widery dla owego ula to:

"1. Gniazdo ula powinno być tak obszerne, że umożliwia bez zwężania i rozszerzania silnemu rojowi normalny rozwój.

2. Celem dobrego przezimowania i silnego rozwoju wiosną, powinno gniazdo posiadać formę kuli, a że jest to - ze względu na ruchome plastry - niemożliwe, kształt kostki.

3. Ramka o takich wymiarach umożliwia rojowi nie tylko dobre przezimowanie i silne rozmnażanie wiosną, lecz może być z powodzeniem stosowana w nadstawkach.

4. Ul musi być tak ciepło zbudowany, że nie potrzebuje zimą i wiosną osobnej ochrony przed zimnem. Zarazem jest dobra wentylacja, działająca bez zarzutu"

Zdaje się, że urzeczywistniłem powyższe zasady w ulu nadstawkowym"

Konstrukcja według rysunku samego Widery przedstawiała się następująco:

 

Matematyczne uzasadnienie założeń konstrukcyjnych Widery tutaj pominiemy, aby zbytnio nie przeciążać tekstu fachowymi subtelnościami. Dość napisać, że jego ul znalazł szybko uznanie i w roku 1926 na wystawie pszczelarskiej w Poznaniu został wyróżniony dyplomem ministra rolnictwa.

Ul ten nie odbiega zasadniczo od wersji znanej obecnie. Później dodano jedynie popularną teraz półnadstawkę. Częstą modyfikacją oryginalnej konstrukcji Widery jest także używanie 3 zamiast 2 korpusów. Ogólnie jednak od ponad 90 lat dzieło skromnego nauczyciela spod Poznania, inwalidy wojennego spod Verdun, dominuje w polskich pasiekach, w każdym sezonie zyskując nowych zwolenników.

A sam Widera? Wiemy, że w latach 1927-1931 oraz 1934-1939 pełnił obowiązki redaktora "Bartnika Wielkopolskiego". Kilkuletnia przerwa w piastowaniu tej funkcji wynikła z jego rezygnacji spowodowanej tarciami wewnątrz związku, które, jak napisał w artykule pożegnalnym nr 4 z 1931 r. uniemożliwiały mu skuteczne działanie. Powrócił jednak na dawne stanowisko po kilku latach. Miarą jego redaktorskiego sukcesu niech będzie to, że pod koniec roku 1927 „Bartnik Wielkopolski” miał 1100 prenumeratorów, zaś w roku 1939 ich liczba przekroczyła 3800. Równocześnie od roku 1925 Wiktor Widera był sekretarzem a od 1936 prezesem Wielkopolskiego Związku Pszczelarzy. Nie zapominał też o rodzinnym Górnym Śląsku. Brał udział w zjazdach tamtejszych pszczelarzy, z jego inspiracji ukazał się pierwszy numer "Bartnika Śląskiego" - regularne ukazywanie się tego czasopisam uniemożliwił jednak wybuch II wojny światowej. I na wrześniu 1939 roku kończą się także nasze wiadomości o Wiktorze Widerze. Nie wiadomo, jakie były jego losy po tej dacie. Można przypuszczać, że jako polski działacz społeczny, przedstawiciel inteligencji znajdował się na listach subskrypcyjnych, gdzie Niemcy umieszczali osoby szczególnie groźne dla III Rzeszy, przeznaczone do likwidacji. Nie liczyło się nawet to, że dwadzieścia lat wczesniej przelewał za Niemcy krew pod Verdun. Są to jednak tylko moje przypuszczenia. Będę wdzięczny, jeśli Czytelnicy oświetlą nieco losy Wiktora Widery po wrześniu 1939 roku.

Artur Boratczuk

 

 

Wszystkie prawa zastrzeżone.
Strona wykonana przez doneta.pl